Meghan Markle idzie na całość w 2025 roku, a ja wstrzymywałam się z ujawnianiem zbyt wielu smaczków.
Zacznę od tego: czuję się trochę winna. Chociaż wiernie relacjonowałam na YouTube sagę „królewskiej błazenady” Meghan Markle i księcia Harry’ego, to jednak wstrzymywałam się z ujawnieniem pewnych informacji. Już nie będę. Mamy 2025 rok i nadszedł czas, żebym zaczęła pisać o wszystkim czego się dowiedziałam.
Meghan Markle niedawno pojawiła się w zwiastunie podcastu Emmy Grede (który nosi tytuł “Aspire with Emma Grede”), obiecując wreszcie ujawnić sekrety. Wygląda na to, że jest ten sam odgrzewany kotlet od 5 lat. Ciągle tylko powtarza, że chce opowiedzieć swoją autentyczną historię, a za każdym razem na jaw wychodzą jej kolejne kłamstwa.
Hipokryzja, jak zwykle, aż krzyczy z ekranu. Meghan od lat opluwa Rodzinę Królewską, a przy tym używa tytułów i chce być traktowana jak księżna.
To zabawne, jak przyswaja sobie estetykę brytyjskiej szlachty, jednocześnie twierdząc, że uciekła od niej, ponieważ była zimna i według niej, rasistowska.
Ta najnowsza zmiana wizerunku – udawanie wyższych sfer, przy jednoczesnym odgrywaniu roli ofiary – nie spotka się z dobrym przyjęciem. Nie da się korzystać z przywilejów konstytucji, która rzekomo cię zniszczyła i oczekiwać, że publiczność to kupi.
To trochę jak gwiazda popu w erze rebrandingu, która nagle stwierdza, że jej poprzednie albumy były do niczego, więc teraz powinniśmy poważnie potraktować nowy materiał. Tyle że w tym przypadku nie ma żadnego hitu – tylko kolejny łagodnie wykończony podcast i iluzja wrażliwości.
Jeśli należysz do tych, którzy mówią: „Nie wiem, dlaczego tak bardzo nienawidzisz Meghan”. Moja opinia o Meghan nie wzięła się z jej publicznego wizerunku – choć to samo w sobie wystarczy, by kogoś zniechęcić – lecz ze źródeł zbieranych przez ponad 5 lat. Podobnie jest z Seleną z tym, że o niej informacje zbieram od 11 lat. Przykro mi, to nie obsesja, to fakty.
W styczniu 2024 roku rozmawiałam ze źródłem, które powiedziało mi: „Ona próbuje zostać amerykańską księżniczką. Amerykańskim odgałęzieniem rodziny królewskiej. Chce mieć wszystko co związane z rodziną królewską”.
Krótko potem Meghan wypuściła zapowiedź swojej marki American Riviera Orchard (w marcu 2024 roku), obecnie, po nieudanym rebrandingu, nazwanej As Ever, o czym już wam mówiłam w podcaście.
„Ona uważa, że ludzie powinni traktować ją po prostu jako amerykańskie przedłużenie rodziny królewskiej” — mówiło moje źródło.
A w roku 2025 wysyłała kosze PR-owe z tytułem HRH (Jej Królewska Wysokość), którego zgodziła się nie używać po ustąpieniu z roli pracującego, starszego członka rodziny królewskiej.
„Sussexowie nie będą używać swoich tytułów HRH, ponieważ nie są już pracującymi członkami rodziny królewskiej” – oświadczył wówczas pałac.
Gdy została za to skrytykowana, jej źródło poinformowało „The Post”, że użyła tytułu HRH w prywatnej notatce do osobistego prezentu – nie przeznaczonego do celów publicznych.
Wyobraźcie sobie, że wasza „przyjaciółka” nie może używać tytułu królewskiego publicznie… ale tak po prostu, od niechcenia, używa go prywatnie w stosunku do was. I to od tej samej osoby, która narzekała na Netflix, jak to członkowie rodziny królewskiej byli równie formalni za zamkniętymi drzwiami, jak i publicznie. Ironia pisze się sama.
A to nawiązuje również do drugiego tematu jakim jest jej córka Lili.
Lilibet: Sposób Meghan na Wbijanie Szpilek Rodzinie Królewskiej
Mimo dobrze udokumentowanych napięć z nieżyjącą już królową Elżbietą – i relacji, która daleka była od ciepłej – Meghan i Harry i tak zdecydowali się nazwać swoją córkę prywatnym przezwiskiem królowej, Lilibet.
To wręcz sadystyczne. Wyobraź sobie, że jesteś z kimś w konflikcie za kulisami, a jednocześnie publicznie udajesz, że wszystko jest idealnie – do tego stopnia, że nazywasz swoje dziecko jego imieniem.
To było coś w stylu: „Och, to był twój osobisty, intymny przydomek? Uroczo. Uwłaszczę go sobie i upublicznię”. To jest rodzaj wyrachowanego posunięcia, mającego na celu zajście komuś za skórę, jednocześnie udając, że to hołd.
Lili to ciekawy przypadek – bo Meghan używa jej, żeby sypać sól prosto w rany rodziny królewskiej. Reprezentuje wszystko, czego nie chciała: królewską następczynię urodzoną na amerykańskiej ziemi, wychowaną z dala od pałacu i stylizowaną na „amerykańską księżniczkę”. Przynajmniej taki wizerunek chce projektować Meghan. Ona zamienia Lili w symbol tego, co royalsi „stracili” lub, w zależności od tego, kogo zapytasz, czego nie zdołali zaakceptować.
Stale publikuje posty o dzieciach – zwłaszcza o Lili, do czego wrócę później. Ale oto, co jest interesujące: w niedawnym poście z okazji Dnia Ojca, twarz Archiego została pokazana, pomimo całego wysiłku, jaki wcześniej wkładali w jej ukrywanie. Jedyna twarz, która nadal jest celowo zasłaniana? Lili.
To nie był przypadek – to było wyrachowanie. Niepubliczny wizerunek Lili sprawia, że staje się ona potężniejszym elementem w narracji Meghan. Utrzymując ją w ukryciu w odpowiednim stopniu, Meghan kontroluje otaczającą ją aurę tajemniczości, dostęp do niej i emocjonalne oddziaływanie. To podstawy PR-u: im mniej widzą, tym bardziej pragną – a Meghan doskonale wie, jak stopniowo dawkować ten wizerunek, aby uzyskać maksymalny efekt.
Archie vs. Lili na filmiku
Jeden z moich informatorów powiedział mi, że Meghan „dokładnie wie, co robi z Lili”.
„To dziecko reprezentuje coś, czego royalsi nie mają — dostęp, więź, kontrolę. A Meghan nie pozwoli, żeby to się zmarnowało”.
Według mojego źródła, Meghan jest w pełni świadoma, że Lili jest najbardziej „oddalona” od rodziny królewskiej Windsorów, i rzekomo wykorzystuje ten dystans, aby wysłać bardzo celową wiadomość.
„To cicha gra o władzę” – kontynuowało źródło. „Rodzina królewska ledwo zna Lili, a Meghan wykorzystuje to za każdym razem, gdy pokaże zdjęcie urodzinowe lub mimochodem o niej wspomni. Chodzi mniej o dziecko, a bardziej o kontrolę”.
„Wie, że Lili to dziecko, z którym mają najmniejszy kontakt. Ten dystans czyni ją czystą kartą – a Meghan wykorzystuje to na swoją korzyść”.
Przesłanie jest takie, że Lili, która urodziła się już po tym, jak Harry i Meghan przenieśli się do USA i miała minimalny kontakt z królewskimi krewnymi, jest pozycjonowana jako symbol tego, co Meghan uważa za porażki rodziny.
Jeśli myślisz, że jej nienawiść wobec rodziny królewskiej wygasła… to się mylisz. Każde pojawienie się, każde wyznanie, wszystko, co mówi, zawiera ukryte przesłanie – i uwaga: zawsze jest ono skierowane prosto w Pałac.
Nic nie uderza mocniej na polu bitwy PR-owej niż obraz „nierozumianej matki” chroniącej swoje dzieci przed królewskim chłodem. To jest wyrachowane, to jest manipulacyjne i to działa.
„Pomyśl o tym” – powiedziało mi inne źródło. „Za każdym razem, gdy zainteresowanie publiczne zaczyna spadać lub marka Sussex potrzebuje odświeżenia, nagle pojawiają się szepty o dzieciach – zwłaszcza o Lili. Jest jak ekskluzywna postać, która pojawia się gościnnie tylko wtedy, gdy oglądalność jest niska”.
Ona postrzega Lili jako swojego ostatecznego konia trojańskiego, i to coś, co sama praktycznie powiedziała.
W swoim podcaście powiedziała mamie Beyoncé, że: „Zastanawiam się, czy pewnego dnia będę prowadzić biznes z Lili i będziemy coś wspólnie budować. To by było świetne.“
Lili ma trzy lata… a ona już mówi o niej jako o swojej partnerce biznesowej.
W końcu kogo Meghan wybrała do uruchomienia rebrandingu As Ever?
Staje się coraz bardziej jasne, że Meghan wykorzystuje swoje dzieci jako swego rodzaju królewską zbroję. Wystarczy spojrzeć, jak potraktowała urodziny Lili: cztery osobne posty, filmik z twerkowaniem, prywatne zdjęcia jej i Lili, potem osobny post dla Lili i Harry'ego, a następnie cały vlog z ich rodzinnego dnia w Disneylandzie.
Tymczasem Archie – jej pierworodny – dostał jeden post. Bez viralowego filmiku. Bez efektownej narracji. W porównaniu z Lili, ledwo o nim wspomniano.
To nie tylko faworyzowanie, to taktyczne budowanie marki.
Lilibet, nazwana osobistym przezwiskiem Królowej i urodzona na amerykańskiej ziemi, stała się twarzą ich „amerykokrólewskiego” rebrandingu. Każde publiczne wystąpienie, każdy starannie wyselekcjonowany wizerunek dzieci to kolejne narzędzie w długiej wojnie o wizerunek.
Istniała również ciągła plotka w kręgach królewskich, czy Lili w ogóle istnieje. Było to niemal traktowane jako żart ze względu na to, jak podejrzanie Meghan zachowywała się w kwestii dzieci.
Meghan, która desperacko próbuje się wykazać, po powrocie na Instagram kompulsywnie publikowała posty z dziećmi, niemal jakby chciała powiedzieć: „O tak? Myśleliście, że ich nie ma? No to kto to jest?!”
Tak właśnie ona funkcjonuje, a jeśli wsłuchasz się w to, co mówi w wywiadach, sama to ujawnia.
Obecnie twierdzi, że jej dzieci sprzedają swoje domowe warzywa na targu rolno-spożywczym…
To ta sama kobieta, o której sąsiedzi publicznie mówili, że nie angażuje się w życie społeczności, trzyma dystans i unika swobodnych interakcji. Ale teraz mamy uwierzyć, że prowadzi stragany z warzywami z dziećmi i opiekuje się wycieczkami szkolnymi?
Gra w Naśladownictwo: Wyrachowane Kopiowanie Królewskiego Życia Przez Meghan
W przypadku Meghan nie chodzi o dzielenie się jej „autentycznym” życiem, lecz o subtelne prześciganie Catherine i Williama – dwójki ludzi, którzy, szczerze mówiąc, przejrzeli ją na wylot od samego początku.
Z czasem Meghan wykształciła w sobie nawyk cichego naśladowania publicznego wizerunku Catherine i Williama, zapożyczając fragmenty ich stylu, by stworzyć własną, „królewską” markę.
Dochodzą do tego dzieci. Porównania między Archie'em i Lilibet a ich kuzynami z Cambridge są nie tylko nieuniknione – są one wpisane w całą narrację.
Meghan i Harry wydają się być niezwykle świadomi wizerunku, niemal desperacko pragnąc, by ich dzieci nie były postrzegane jako w jakiś sposób gorsze od spadkobierców w pałacu.
Dlatego dzieci są stale przedstawiane jako „wyjątkowe”, „rozważne” lub „cicho wpływowe” – bo tu nie chodzi tylko o rodzicielstwo, ale o PR. Dzieci są wykorzystywane nie tylko do podnoszenia rangi nazwiska Sussexów, ale także do realizacji osobistej, strategicznej agendy.
Ludzie zorientowali się, gdy książę George zorganizował sprzedaż ciast na cele charytatywne i to natychmiast przypomniało wszystkim, jak Meghan również próbuje pozycjonować Archiego i Lili jako osoby czyniące dobro, na przykład… sprzedające warzywa w Montecito.
Dżem był czymś, z czego Catherine była znana i co wręczała przyjaciołom. Król Karol ma nawet własną linię dżemów.
Więc nagle Meghan – która nigdy nie wykazywała prawdziwej miłości do prowadzenia domu – zaczyna robić dżem? Jasne, może. Ale zobaczcie, jak szybko ta historia się rozpada… w ciągu zaledwie dwóch miesięcy.
W kwietniu 2025 roku powiedziała, że pomysł na „dżem” pochodzi od dyrektor kreatywnej Netflixa, Beli Bajarii, co przerodziło się w koncepcję „With Love, Meghan”.
Jednakże, w czerwcu 2025 roku, w podcaście Emmy Grede, Meghan stwierdziła, że „prawdę mówiąc”, po prostu robiła w domu dużo dżemów i przetworów – wysyłając je jako prezenty przyjaciołom. Podobno wszyscy oni wysłali jej SMS-y dokładnie w tym samym czasie, zachęcając ją do przekształcenia tego w biznes, ponieważ sprawiło im to tyle „radości”.
To nie jest film o Królewnie Śnieżce, w którym ciągle wydaje ci się, że żyjesz. Ona ma obsesję na punkcie przedstawiania tego bajkowego życia i słuchanie tego jest wręcz mdłe.
Żartuję, kłamię. Dla mnie to jest przezabawne. Ona naprawdę mnie bawi. Ona nie potrafi brzmieć poważnie.
Meghan zdaje się celowo próbować ukraść tożsamość Catherine i przeobrazić się w kogoś, kim nigdy nie była. Usilnie stara się udawać, że jej persona hollywoodzkiej influencerki-aspirującej-aktorki to było to samo, co teraz próbuje pokazać jako życie domatorki, ale to nieprawda.
Pewne źródło powiedziało mi kiedyś, że „Meghan nie cofnie się przed niczym, by zniszczyć Williama i Catherine. Po prostu nie lubi i nie zaakceptuje faktu, że pewnego dnia zostaną Królem i Królową Zjednoczonego Królestwa”.
Myślę, że Meghan zmaga się z rzeczywistością, w której droga Catherine – od zwykłej studentki do księżniczki – jest autentyczna i niewymuszona w sposób, który po prostu nie jest jej udziałem. Historia Catherine została już opowiedziana i przyjęta przez miliony.
Meghan natomiast musi wkładać ogromny wysiłek w tworzenie nowej narracji, ponieważ jej historia nie rozwija się w naturalny sposób.
Marka Bez Kompasu
Meghan nawet nie wydaje się wiedzieć, co robi. To dlatego powiedziała, że nie będzie wypuszczać więcej produktów As Ever aż do pierwszego kwartału 2026 roku, mimo że przechwalała się sukcesem premiery… by potem się z tego wycofać.
W finałowym i bonusowym odcinku swojego podcastu „Confessions of a Female Founder” Meghan odniosła się do kwietniowej premiery produktów As Ever – tak, tej z słoikami dżemu, które wyprzedały się w mniej niż godzinę.
W zasadzie przyznaje, że nie ma pojęcia, jaki jest plan. Raz cieszy się, że wszystko się wyprzedało by zaraz przyznać, że nie wie co będzie dalej.
„Planowaliśmy przez rok… a potem wszystko wyprzedało się w 45 minut. Tak, niesamowite, świetna wiadomość. Ale co wtedy robisz?
Czy mamy uzupełnić zapasy i znowu wyprzedać wszystko w godzinę? Czy to jest irytujące dla klienta? Patrzę na to i mówię: po prostu pauza. Tak się stało. Poczekajmy, aż będziemy całkowicie stabilni i będziemy mieli wszystko, czego potrzebujemy”.
Więc, w klasycznym stylu Meghan, ogłasza przerwę – twierdzi, że chce ponownie ocenić sytuację, zebrać dane i ustalić, czym właściwie ma być As Ever… choć powinno się to mieć ustalone przed uruchomieniem marki, no ale dobrze.
Jednak w wywiadzie dla Fast Company Magazine Meghan powiedziała, że planuje całkowicie odejść od produktów spożywczych i zasugerowała przyszłe przedsięwzięcia w branży modowej i hotelarskiej.
Brzmi jak plan, prawda? Cóż… to trwało jakieś pięć minut.
Zaledwie kilka godzin po emisji podcastu – i po publikacji artykułu w Fast Company – Meghan wróciła na Instagram i opublikowała zdjęcie jagód, zapowiadając, że nowe rzeczy pojawią się jeszcze w tym miesiącu.
Więc… czy marka jest zawieszona? Czy się rozwija? Czy wchodzi w branżę hotelarską? Czy po prostu dostaniemy więcej dżemu?
Zmusiła nawet Fast Company do dodania sprostowania, jakby to nie ona bezpośrednio podała im informację, że nowe produkty pojawią się dopiero w 2026 roku…
Cóż, omówiliśmy sporo kwestii. Jeśli chcecie więcej zakulisowych smaczków na temat Harry’ego i Meghan, dajcie znać! Przechowuję ich mnóstwo.
Mam nadzieję, że podobał Wam się ten post! Jakie inne posty chcielibyście u nas zobaczyć?
xoxo,
Liv
Originally posted by scandalous.media
Youtube: https://www.youtube.com/c/ExposingCelebsPoland
Twitter: https://twitter.com/ExposingPoland
Instagram: instagram.com/exposingcelebspl
Tumblr: exposingcelebspl.tumblr.com
TikTok: exposingcelebspl
Spotify: https://podcasters.spotify.com/pod/show/exposingcelebspoland
Komentarze
Prześlij komentarz